poniedziałek, 30 maja 2011

Płotka życia.

Płotka życia.
Zmieniłem tytuł tego cyklu, gdyż jak uważnie przeczytaliście Koledzy poprzedni artykuł, moje wędkarskie życie rozpoczęło się od tej płotki. Do 14 roku życia spowodowała ona to, że za zgodą lub bez zgody rodziców każdą wolną chwilę poświęcałem na organizowanie coraz to lepszego sprzętu, na naukę wędkowania i teoretyczną (czytając nie wiele wydawanych w tym czasie publikacji wędkarskich) i praktyczną, łowiąc głównie ryby na opisanym wcześniej stawie w Oborach a także na kanale Palemona w Kwidzynie i okolicznych jeziorach. O ile  uzyskanie zgody Rodziców na możliwość łowienia ryb w Kwidzynie nie było zbytnim problemem (musiałem tylko wykazać się pozytywnymi ocenami w szkole) o tyle samodzielny wyjazd do oddalonego o 18 km Klasztorka był już problemem.  Z perspektywy upływu czasu mogę stwierdzić, że Rodzice moi byli bardzo tolerancyjni i odważni. Pozwalali mi bowiem na te wędkarskie wyprawy rowerem złożonym z różnych części, zdobytych, znalezionych lub przehandlowanych od innych kolegów za cenne w tym czasie dla dzieci i dorastającej młodzieży, inne znaleziska, głównie poniemieckie. Rower często ulegał awarii a wyprawa bez zapasowej dętki lub odrobiny butaprenu z kawałkiem pociętej starej dętki była niejednokrotnie skazana na konieczność kończenia jej piechotą lub „furmankostopem” (w początkowych latach 50-tych samochód osobowy w Kwidzynie miało tylko kilka osób). Wspomniałem wcześniej o doskonaleniu mego sprzętu wędkarskiego. Trzymetrowy kij leszczynowy, własnoręcznie wycięty i wysuszony, służył mi przez pierwszy rok wędkowania.
Żyłka i haczyki z trudem zdobywane, pieczołowicie chroniłem przed kradzieżą lub zniszczeniem. Spławik był najmniejszym problemem, gdyż długi czas używałem tylko własnoręcznie zrobionych z  gęsiego pióra. Szczytem jednak mojego marzenia było zdobycie skuwki metalowej do wykonania dłuższego wędziska z czubkiem jałowca. Dwie takie skuwki pozwalały na wykonanie wędziska o długości około 5 m a jałowcowy czubek gwarantował jego wytrzymałość (łowiłem już w tym czasie nie tylko płotki ale również leszczyki i liny, które wymagały już wytrzymalszego sprzętu). Z takim właśnie sprzętem, z wędziskiem przymocowanym sznurkiem do ramy roweru i „plecako” podobnym workiem na karku jeździłem  do Klasztorka na ryby. Podróż trwała od 2 do 3 godzin w zależności od pogody i sprawności sprzętu (np. częste spadanie z zębatek łańcucha bardzo opóźniało jazdę). Także sama jakość drogi strasznie opóźniała przybycie nad wodę. O ile do Wandowa droga była jeszcze jako taka (słaby asfalt ale asfalt) o tyle od Wandowa do Nowej Wioski był bruk a od Nowej Wioski do Klasztorka tylko droga polna ze ścieżką piaskową, którą przy dużej suszy niezbyt dobrze można było jeździć, gdyż wąskie opony roweru wgłębiały się w sypki piach, hamując jego prędkość.c.d.n.

sobota, 28 maja 2011

Ochrona węgorza

Uwaga ochrona węgorza!!!
Wpisany przez Grzegorz Łobodziński   
piątek, 18 czerwca 2010 12:43
Zgodnie z informacjami w portalu www.pzw.org.pl wszystkich kolegów wedkarzy informujemy, że w dniu 11 czerwca zostało opublikowane ROZPORZĄDZENIE MINISTRA ROLNICTWA I ROZWOJU WSI zmieniające rozporządzenie w sprawie połowu ryb oraz warunków chowu, hodowli i połowu innych organizmów żyjących w wodzie, dotyczące ochrony węgorza i wprowadzające nowe warunki  połowu tej ryby.
Na podstawie art. 2 ust. 2 i art. 21 ustawy z dnia18 kwietnia 1985 r. o rybactwie śródlądowym (Dz. U. z 2009 r. Nr 189, poz. 1471) wprowadzono następujące zmiany:
§ 1. W rozporządzeniu Ministra Rolnictwa i Rozwoju
Wsi z dnia 12 listopada 2001 r. w sprawie połowu
ryb oraz warunków chowu, hodowli i połowu innych
organizmów żyjących w wodzie (Dz. U. Nr 138,
poz. 1559, z 2003 r. Nr 17, poz. 160 oraz z 2009 r. Nr 94,
poz. 780) wprowadza się następujące zmiany:
1) w § 2 po ust. 2 dodaje się ust. 2a w brzmieniu:
„2a. Amatorski połów ryb wędką uprawia się z zachowaniem
dobowego limitu połowu węgorza
— do 2 sztuk.”;
2) w § 6 pkt 25 otrzymuje brzmienie:
„25) węgorza (Anguilla anguilla L.) 50 cm,”;
3) w § 7:
a) w ust. 1 po pkt 15 dodaje się pkt 15a w brzmieniu:
„15a) węgorza (Anguilla anguilla L.) – od dnia
15 czerwca do dnia 15 lipca,”,
b) ust. 2 otrzymuje brzmienie:
„2. Jeżeli pierwszy albo ostatni dzień okresu
ochronnego dla określonego gatunku ryb
lub raków, z wyjątkiem gatunków, o których
mowa w ust. 1 pkt 4a i 15a, przypada w dzień
ustawowo wolny od pracy, okres ochronny
ulega skróceniu o ten dzień.”;
4) w § 11 w ust. 2 pkt 2 otrzymuje brzmienie:
„2) węgorza — nie może być mniejsza niż
20 mm,”.
§ 2. Rozporządzenie wchodzi w życie z dniem ogłoszenia,
z wyjątkiem § 1 pkt 4, który wchodzi w życie
z dniem 1 stycznia 2013 r.
Oznacza to w prostym języku, że od nia 11 czerwca wedkarzy obowiązuje:
-wymiar ochronny 50 cm;
-zakaz połowu od 15 czerwca do 15 lipca;
-limit dzienny połowu 2 szt.

Babka bycza - Imigrant z południa Europy

Babka bycza - Imigrant z południa Europy

Jarosław Samsel 13.12.2006, czytano 5,791 razy, pobrano kod HTML 1 razy, komentarzy 0.
Gatunkiem ryby, która, tak jak ciernik, podbiła już całą Zatokę Pucką jest babka o łacińskiej nazwie Neogobius melanostomus. Nie jest to rodzimy gatunek bałtycki lecz imigrant, który na początku lat 90-tych przywędrował do Zatoki Puckiej z południa Europy. W jaki sposób przedostał się do wód Bałtyku...
Gatunkiem ryby, która, tak jak ciernik, podbiła już całą Zatokę Pucką jest babka o łacińskiej nazwie Neogobius melanostomus. Nie jest to rodzimy gatunek bałtycki lecz imigrant, który na początku lat 90-tych przywędrował do Zatoki Puckiej z południa Europy. W jaki sposób przedostał się do wód Bałtyku jednoznacznie nie wyjaśniono - dominuje jednak pogląd, że mogło stać się to w wyniku zawleczenia ikry, narybku lub nawet dorosłych osobników w wodach balastowych statków. Przemawiają za tym obserwacje, które wskazują, że pierwotnym ogniskiem rozprzestrzenienia się tego gatunku w rejonie Zatoki Puckiej były baseny kompleksu portowo-stoczniowego w Gdyni.

Neogobius melanostomus jest stosunkowo niewielkim przedstawicielem babkowatych. Maksymalna długość ciała tej rybki jest rzędu 25cm, a waga 300-350G. Ubarwienie ma zwykle brunatno-szare lub brunatno-żółte z wieloma ciemniejszymi poprzecznymi plamami. Jedną z cech zewnętrznych pozwalającą stosunkowo łatwo odróżnić przedstawicieli tego gatunku od innych babkowatych jest charakterystyczną ciemna plamka w jasnej otoczce pomiędzy ostatnimi promieniami pierwszej płetwy grzbietowej. W okresie godowym występuje wyraźnie dymorfizm płciowy - samce odróżniają się wówczas od samic znacznie ciemniejszym, bo aż wchodzącym w czerń, ubarwieniem całego ciała.
W literaturze krajowej do czasu pojawienia się przedstawicieli gatunku Neogobius melanostomus w naszych wodach, można było znaleźć następujące dwie polskie nazwy: babka czarnopyska oraz babka obła. Pierwsza z nich jest tłumaczeniem nazwy łacińskiej, druga natomiast odpowiednikiem rodzimej nazwy rosyjskiej „krugl’ak”. Z chwilą ekspansji na obszar Zatoki Puckiej, a następnie także i Gdańskiej rozpowszechniła się nowa nazwa - babka bycza. Nawiązuje ona do charakterystycznego „byczego” kształtu głowy, od którego powstała nazwa zwyczajowa „byczki” stosowana, na określenie kilku gatunków babkowatych poławianych na skalę przemysłową. W tym miejscu warto dodać, że przed laty w naszych sklepach były sprzedawane importowane konserwy rybne pod nazwą handlową „byczki w tomacie”, w których jednym ze składników było mięso Neogobius melanostomus. Ze względu na szybki wzrost populacji babki byczej w Zatoce Puckiej, również i u nas są prowadzone badania nad możliwościami przemysłowego wykorzystania tego gatunku.

Przyjrzyjmy się, zatem, nieco dokładniej babce byczej, tym bardziej, że jej ekspansywność nie pozostaje bez wpływu na zachowanie się wielu naszych rodzimych dennych gatunków ryb, dla których stała się ona istotnym konkurentem.
Rodzimymi siedliskami babki byczej są wody przybrzeżne mórz Czarnego, Azowskiego i Kaspijskiego. Spotyka się je tam licznie w strefie głębokości 10-15m. na obszarach piaszczysto - kamienistego dna, przykrytego często grubą warstwą muszli. Są to miejsca, gdzie ryby te znajdują najdogodniejsze warunki schronienia, żerowania i rozrodu. Babki bycze spotyka się także u podnóży skalistych brzegów. Zajmują tam, przede wszystkim, niewielkie skalne szczeliny, pęknięcia lub jamki pod kamieniami. Równie dobre siedliska dla babkowatych stwarzają różnorodne budowle hydrotechniczne. Pokarmem babki byczej są, przede wszystkim, zamieszkujące morskie dno, bezkręgowce - dorosłe osobniki polują także na narybek innych gatunków oraz mniejsze ryby strefy przydennej.
Byczki nie są dobrymi pływakami. Nad dnem poruszają się skokami i dość niechętnie opuszczają rejony, gdzie mogą znaleźć szybkie i pewne schronienie. Tak jest na czarnomorskim wybrzeżu Krymu, w rejonie Soczi czy Batumi, ale przecież Zatoka Pucka jest akwenem odmiennym; w jej strefie brzegowej dominują piaszczyste płycizny i tylko w nielicznych rejonach brzegów klifowych, np. w okolicach Redłowa, Oksywia czy Osłonina, większe partie dna pokryte są kamieniami oraz głazami, które mogą zapewnić schronienia zbliżone do czarnomorskich. A mimo to babka bycza, zaledwie w ciągu kilku lat, potrafiła rozprzestrzenić się w całej Zatoce Puckiej, pokonując przy tym duże obszary otwartego piaszczystego dna.
Co zatem przyczyniło się do jej sukcesu w nowym dla niej środowisku, tym bardziej, że sama babka bycza jest przecież stosunkowo nieduża i jej rozmiary nie są niczym nadzwyczajnym w naszych wodach przybrzeżnych, w których żyje wiele gatunków ryb znacznie większych?
A jednak w stosunku do naszych rodzimych babkowatych przybysz z południa jest olbrzymem. Ta właśnie przewaga wielkości przy równoczesnym braku wystarczającej ilości drapieżników, takich jak liczne niegdyś: szczupaki, sandacze, sieje czy węgorze sprawia, iż podczas nurkowań w różnych miejscach Zatoki Puckiej, na wielu obszarach dna obserwuje się zjawisko wypierania przez babkę byczą nie tylko rodzimych babkowatych, ale również węgorzyc i storni. Istotne znaczenie miało zapewne i samo miejsce początkowego zasiedlenia - wody portowe. Mało sprzyjające dla naszych gatunków babkowatych, preferujących raczej otwarte płycizny brzegowe, akweny portowe okazały się, jeśli nie idealnym to wystarczająco dobrym siedliskiem dla babki byczej. Jej pojawienie się zbiegło się w czasie także z widoczną poprawą jakości wód portowych i stoczniowych w Gdyni. Ograniczenie produkcji i prac remontowych, spadek przeładunków, zmniejszenie floty rybackiej, a także, wymuszona nowymi przepisami, większa dbałość odpowiednich służb o stan środowiska wodnego, to niewątpliwie dodatkowe czynniki ułatwiającym przetrwanie i adaptację w pierwszym okresie.
Przykładem tego są obrazy życia podwodnego w wodach portu w Gdyni. Zanurzając się pod wodę przy nabrzeżu portowym widać olbrzymie powierzchnie podwodnych konstrukcji hydrotechnicznych pokryte grubymi warstwami organizmów poroślowych. Są to głównie pąkle (Balanus improvisus) i omułki (Mytilus edulis), które dostarczają babkom byczym odpowiedniego pożywienia. Liczne szczeliny, pęknięcia czy wymycia w starych betonach ścian i pali nośnych nabrzeży oraz gruzowiska i złomowiska na dnie zapewniają skuteczne schronienia oraz miejsca do budowy gniazd. Babka bycza, tak jak większość innych babkowatych, jest bowiem gatunkiem, który chroni swoją ikrę. W odpowiednio przygotowanej jamce tj. oczyszczonej z organizmów, które mogłyby stanowić zagrożenie dla ikry i świeżo wyklutego narybku, pod przykryciem z kamienia, płyty betonowej czy nawet deski, samica składa ikrę, przyklejając ją do górnej i ewentualnie bocznych ścianek. Następnie, po zapłodnieniu ikry, opiekę nad gniazdem na cały okres inkubacji aż do wylęgu przejmuje samiec. Zapewnia to babce byczej skuteczną ochronę przed drapieżnikami - w naszych wodach, przede wszystkim, przed ciernikiem, którego nadmierny rozwój w Zatoce stanowi zagrożenie dla ikry i narybku wielu innych gatunków ryb.

Z basenów portu handlowego i stoczni babka bycza, w szybkim tempie, zaczęła zasiedlać także inne budowle hydrotechniczne w rejonie Gdyni. Na początku był to port jachtowy, w którym, w krótkim czasie, stała się rybą wędkarską, a następnie cała strefa brzegowa z narzutem kamiennym wzdłuż bulwaru nadmorskiego oraz molem w Orłowie. W tym rejonie na dnie Zatoki do głębokości kilku metrów występują naturalne skupienia kamieni i głazów z cofającego się klifu, co niewątpliwie stworzyło dodatkowe ułatwienie w migracji tego gatunku. Jeszcze lepsze warunki ekspansji babka bycza znalazła na kierunku północnym. W rejonie Oksywia jest bowiem szereg budowli hydrotechnicznych pozostałych jeszcze z czasów wojny, takich jak torpedownie: Formoza i Babie Doły oraz duże betonowe dalby, a znaczne obszary dna pokryte są tu muszlowiskami. Akweny te są obecnie tak zdominowane przez ten gatunek, iż z pełnym uzasadnieniem można je nazywać „Krainą babki byczej”- jej „Ziemią obiecaną”. Podczas nurkowań, szczególnie w pobliżu torpedowni, można spotkać skupiska babek byczych liczące po kilkanaście i więcej sztuk na jednym metrze kwadratowym dna. W przypadku narzutów kamiennych wokół dalb koncentracja ta jest jeszcze większa ze względu na piętrowe rozmieszczenie różnego rodzaju jamek i szczelin.
Podwodne obserwacje prowadzone od kilku lat podczas licznych nurkowań w rejonie torpedowni Formoza pozwalają na stosunkowo pełne udokumentowanie procesów wypierania przez byczki naszych rodzimych gatunków. Jeszcze w II połowie lat 90-tych ubiegłego wieku większość szczelin i wymyć w przydennej strefie betonowych ścian torpedowni zasiedlały węgorzyce (Zoarces viviparus) oraz rodzime gatunki babkowatych – babka czarna (Gobius niger) i babka mała (Pomatoschistus minutus). Na piaszczystym, pokrytym muszlami, dnie wokół budowli, nierzadkim gościem były też stornie (Platichthys flesus). Obecnie wszędzie panuje babka bycza. Spotyka się ją nawet zagrzebaną pod muszlami z dala od typowych dla niej ukryć w kamieniach czy gruzowisku u podnóża ścian torpedowni.
Ze względu na duży wzrost populacji babki byczej wodach zatok: Puckiej i Gdańskiej spotkanie pod wodą z przedstawicielami tego gatunku nie stanowi większego problemu. Aby jednak wykonać udane zdjęcia babek byczych należy pod wodą zbliżać się do nich spokojnie, bez wykonywania gwałtownych ruchów, gdyż zaniepokojone potrafią błyskawicznie znikać w swoich ukryciach. Najlepszą porą do fotografowania jest przy tym jest okres tarła i pilnowania gniazd przez samców. Można wówczas uzyskać fotografie babek byczych o bardzo zróżnicowanym ubarwieniu od marmurkowatych deseni do prawie pełnej czerni. Ubarwienie to jest także w pewnej mierze uzależnione od rodzaju dna, na którym występują babki. Najbardziej wzorzyste ubarwienie mają osobniki zasiedlające dno kamieniste lub pokryte gruzem. Ten ostatni typ dna jest charakterystyczny dla otoczenia wielu naszych budowli hydrotechnicznych.

Najciekawsze ujęcia całej babki byczej można uzyskać w technice zbliżeniowej, przy czym wystarczające są tu obiektywy o ogniskowych rzędu 24-28mm, które pozwalają w warunkach podwodnych zbliżyć się do ryby na minimalną odległość ok. 30-40cm. W przypadku ujęć portretowych najkorzystniej jest zastosować optykę do zdjęć makro.

Treść tego artykułu (oraz innych, o podobnej tematyce) uzupełnioną autorskimi zdjęciami możesz znaleźć w postaci darmowego ebooka pod adresem:
http://wodny-swiat.org/baltyk

Jarosław Samsel,
redaktor portalu „Wodny Świat” (http://wodny-swiat.org) i Turystycznego portalu aukcyjnego (http://wypoczynkowo).
pl)

Spining dla początkujących

Wędkarstwo dla początkujących. Spinning

Kamil Tracz 26.02.2010, czytano 715 razy, pobrano kod HTML 14 razy, komentarzy 0.
Czy wędkarstwo to drogi sport? Do tego, aby łowić ryby dla przyjemności, nie potrzeba wydawać dużo pieniędzy. Obecnie nawet tani sprzęt jest tak dobry i trwały, że można wędkować wygodnie i najważniejsze – skutecznie.
Jaki sprzęt wybrać??
Wędzisko do spinningu.
Typowe wędzisko spinningowe to kij z włókna sztucznego (np. szklanego lub węglowego), zwykle dwuczęściowy (złożony z dolnika i szczytówki), pusty w środku (a więc lekki) i wyposażony w:
• przelotki, czyli pierścienie, przez które przechodzi żyłka;
• uchwyt do kołowrotka (z nakrętką);
• rękojeść z korka lub piankowego tworzywa.
Kupując pierwsze wędzisko spinningowe,poproś sprzedawcę o kij, który ma:
• 2 części;
• długość 2,00–2,20 m (dla dzieci do 12 lat) lub 2,40–2,70 m (dla młodzieży i dorosłych);
• masę wyrzutu, zwaną powszechnie ciężarem wyrzutu (w skrócie c. w.) do 15 g (dla dzieci) lub do 25 g (dla młodzieży i dorosłych);
• akcję szczytową lub paraboliczną
Początkujący spinningista nie powinien kupować wędziska:
• teleskopowego, ponieważ trudno je czyścić na złączach, a jeśli pozostają one brudne, to łatwo zakleszczają się podczas składania wędziska;
• jednoczęściowego, ponieważ jest za długie, aby przewozić je w samochodzie lub w autobusie;
• zbyt ciężkiego i sztywnego, tj. o masie rzutowej (c. w.) powyżej
30 g, ponieważ trudno nim będzie rzucać małymi lub lekkimi przynętami;
• zbyt długiego (tj. dłuższego niż 2,70 m) lub zbyt miękkiego, ponieważ trudniej nauczyć się nim rzucać.

Wybór kołowrotka do spinningu.
Kołowrotek spinningowy pozwala rzucać przynętą na dużą odległość, a także szybko i wygodnie zwijać żyłkę.
Do spinningu najlepiej nadaje się kołowrotek ze szpulą stałą, czyli taką, która nie obraca się podczas zwijania żyłki. Szpula stała obraca się tylko wtedy, gdy działa hamulec kołowrotka zabezpieczający żyłkę przed zerwaniem.
Kołowrotek dla początkującego spinningisty powinien mieć:
 • średni rozmiar (oznaczony np. „2000” lub „3000”);
• szpulę, która mieści co najmniej 100 m żyłki średnicy 0,30 mm;
• szpulę zapasową (na łowisku zawsze jest potrzebny „magazynek” zapasowej żyłki);
• co najmniej 3 łożyska toczne (zwykle kulkowe);
• kabłąk z obrotową rolką prowadzącą żyłkę.
Nie kupuj natomiast kołowrotka, który:
• jest bardzo tani i nie ma łożysk tocznych – ponieważ prawdopodobnie będzie nietrwały i wystarczy tylko na jeden sezon;
• nie ma szpuli zapasowej;
• jest bardzo mały (np. rozmiaru „1000”) – ponieważ bardziej skręca i plącze żyłkę, zwłaszcza grubą;
• jest duży i ciężki (zwykle droższy) – ponieważ nadaje się tylko do ciężkiego spinningu z grubą żyłką, odpowiedniego dla bardziej zaawansowanych spinningistów.

piątek, 27 maja 2011

Piersza wyprawa morska

Pierwsza wyprawa morska

Jacek Wojciechowski 16.06.2008, czytano 2,012 razy, pobrano kod HTML 15 razy, komentarzy 0.
Poradnik młodego wilka morskiego - czyli jak przygotować sie do wyprawy morskiej na dorsza lub innego drapieżnika.
W tym właśnie miejscu chciałem poświęcić kilka zdań na temat samego wędkarstwa morskiego. Być może myślicie że morska wyprawa jest przeznaczona tylko dla wybranych.
Nic bardziej mylnego - z dnia na dzień Wędkarstwo Morskie cieszy się coraz większą popularnością. Przeżycie wspaniałej przygodny nie jest tylko przeznaczone dla wybitnych doświadczonych morskich wędkarzy lecz dla wszystkich, którzy uważają że wędkarstwo to prawdziwa pasja, której nie jeden z nas potrafi się oddawać godzinami:
Nie będę tu używał terminologii zbyt wyrafinowanej lecz prostym i zwykłym językiem dam Wam kilka rad, które pomogą wam przeżyć wspaniałą przygodę.
Pierwsza ważna sprawa to podjęcie tej niesamowitej decyzji - JADĘ NA RYBY.
To co należy wziąć pod uwagę w pierwszej kolejności to minimum z kim i na jaką jednostkę się wybrać.
Informacje na temat statku oraz dobrego szypra można znaleźć na na naszym FORUM WĘDKARSKIM - www.forum.sklepikwedkarski.pl, czytając opinie na temat najlepszych jednostek na Południowym Bałtyku, bez problemu dowiecie się z kim watro wyruszyć na podbój Bałtyckiego Morza :). Pierwsze co należy zrobić po podjęciu decyzji dotyczącej wyprawy to wybór odpowiedniej jednostki. Nasz SKLEP WĘDKARSKI
w najbliższym czasie będzie oferował możliwość zasięgnięcia opinii na temat szypra i jednostki oraz zarezerwować wolny termin wyprawy. Już teraz można zaopatrzyć się tam w potrzebny, dobrej jakości ale tani sprzęt wędkarski.
Tu ważna informacja -zaklepanie dogodnego terminu nie jest sprawa łatwą ani prostą. Zabukowanie wyjazdu najlepiej zrobić z dużym wyprzedzeniem. Bardzo modne są też rejsy czarterowe czyli takie w których grupa ludzi wynajmuje całą jednostkę co również ma znaczenie w kwestii finansowej - po prostu jest taniej. (tu dodam że na wyżej wymienionym forum można skrzyknąć się w jedną ekipę). Rejsy zorganizowane w zależności od jednostki liczą od 8 do 15 osób. Jeżeli już mamy zaklepany rejs należy pomyśleć o sprzęcie czyli punkt 2.
Wędkarstwo morskie nie ma zbyt dużych wymagań sprzętowych. Wiadomo czym bardziej nowocześniejszy sprzęt tym większy komfort wędkowania.
Wędka - tu mamy duży wybór sprzętu - od tanich szklanych do droższych węglowych. Szklana wędka to wydatek rzędu 45 -65 złotych. Kija węglowego można już kupić od 120 zł w górę do hohohoh:. Wiadomo że sama akcja wędziska szklanego jest dużo gorsza od wędziska węglowego lecz pod względem odporności na puknięcie i zadrapania lepsza jest wędka szklana, jeżeli nabierzesz już wprawy polecam kija węglowego na którego trzeba bardziej uważać aby go nie uszkodzić (niechcący puknąć czy nadepnąć). Jeżeli chodzi o długość wędki szczerze polecam 2.7 metra (ewentualnie 2,4m), Wędki 3 metrowe i 2.10m są moim zdaniem nie zbyt dobrym sprzętem na wędkarskie rejsy.
Ciężar wyrzutu dorszowej wędki szklanej to przeciętnie 200-300 gr. Ja w tej chwili używam kija węglowego o ciężarze 150-220gr., który w pełni spełnia moje oczekiwania.
Kołowrotek - tu również mamy gość duży wybór. Od zwykłych morskich "kolosów" po świetne niezniszczalne multiplikatory. Łowiąc na dużych głębokościach musimy pamiętać o dużych obciążeniach kołowrotka, który powinien nam służyć kilka lat. Dlatego lepiej dołożyć kilka złotych i kupić dobry wzmocniony kołowrotek morski. Ceny najzwyklejszych kołowrotków morskich wąchają się w cenie około 60 -80 zł w górę. Najprostsze multiplikatory można już kupić od około 110-120 zł.
Żyłka czy Plecionka ? - jak zapewne wiecie różnica między żyłką a plecionkę jest bardzo duża. Chodzi o to iż plecionka nie jest rozciągliwa co ma wielkie znaczenie przy łowieniu na dużych głębokościach. Łowiąc na głębokościach 15-25 metrów można stosować żyłkę - ja stawiając pierwsze kroki łowiłem na żyłkę 4,0. Jeżeli chodzi o plecionkę to grubość od 2.0 do 3,5 najlepiej długość od 150 do 300 metrów. Zwróćcie uwagę na różnicę w wytrzymałości żyłki i plecionki dla przykładu żyłka o grubości 4.0 ma wytrzymałość od 12 do 20 kg, natomiast plecionka o grubości 2,5 wytrzyma już ciężar - 20kg. (3.0 - 28 kg).
Pilkery i przywieszki - czyli to co posłuży za przynętę. SPRZĘT WĘDKARSKI w naszym sklepie to między innymi dość duża oferta pilkerów morskich - najbardziej popularnymi pilkerami są różnego rodzaju Parasolki - proste ,wygięte, stukające, srebrne i matowe. Inne rodzaje to Tobiasze i Śledzie. Tak naprawdę wszystkie kształty dozwolone.
Istotną kwestią przy wyborze pilkera jest jego waga. W zależności od głębokości na jakiej będziemy wędkować jak również od panującej pogody najczęściej stosowaną gramaturą jest: 100, 120, 150,180,200,220,250,300.Na naszym Bałtyku optymalnymi (moim zdaniem) ciężarami są Pilkery o ciężkości 120,150,180,200 gr. Poza przynętą główną, część wędkarzy używa również tzw. przywieszek , które również są w ofercie sklepu, (uwaga: cześć wędkarzy uważa że dodatkowe przywieszki odstraszają te największe okazy) Typowe przywieszki to różnokolorowe gumowe twistery i rippery mocowane na jednym zwykle 1-1,5 metrowym kawałku żyłki.
Ja osobiście jestem zwolennikiem robienia swoich własnych zestawów przywieszkowych. Dlaczego dorsz na nie bierze ? - ponieważ imitują one jego naturalne pożywienie - nic prostszego. Jeżeli nie wybierasz się na „wraki” i dodatkowo masz trochę szczęścia i dobrego szypra możesz przez długi czas wracać do domu bez strat sprzętowych.
Na koniec prosta definicja techniki łapania którą nazywamy trolling:
metoda trollingowa, jest właściwie spinningiem, ale zamiast przeciągania wabiącej przynęty w pobliżu przewidywanych stanowisk ryb wypuszcza się ją za burtę na odpowiednio długim odcinku żyłki lub plecionki z przynętą i ciągnie się ze stałą lub zmienną szybkością za środkiem pływającym (czyli w tym przypadku pomaga nam dryf naszego statku). Oto z grubsza cała tajemnica trollingu. (oczywiście każda jednostka wędkarska wyposażona jest w specjalistyczny sprzęt wędkarski - profesjonalne echosondy do namierzania ryb).
W praktyce wygląda to jeszcze prościej choć trzeba się tego nauczyć. Mam nadzieję że przekonacie się sami i będziecie świadkami sytuacji kiedy to dwóch stojących obok siebie wędkarzy będzie miało zupełnie inne wyniki połowowe. Jeden będzie łapał a drugi tylko "mielił" wodę stojąc tuż obok. Teoretycznie na pewno nie będziecie w stanie się wszystkiego nauczyć.
Podsumowując swoje porady dodam jeszcze czego możecie się spodziewać podczas normalnego WĘDKARSKIEGO REJSU MORSKIEGO. Mianowicie standardem stało się to, iż w cenie rejsu jest wliczony ciepły posiłek. Jest to bardzo fajna sprawa. Ciepły Żurek z białą kiełbasą po wyczerpującym holu waszego olbrzyma potrafi postawić na nogi. Oczywiście miałem okazję być na rejsach gdzie w normalnej cenie rejsu były dwa ciepłe posiłki: rano podczas kiedy lodź podąża w pełne morze można zjeść śniadanko (trafiałem raczej na dobrą kiełbaskę na gorąco lub duszoną z cebulką) a podczas powrotu do portu podawany był drugi posiłek - prawie zawsze była to dobra zupka: flaki, żurek, kapuśniak lub gulaszowa.
Jeżeli chodzi o ciepłe napoje typu Kawa, Herbarta to wszędzie macie tego do bólu i w cenie rejsu. Na niektórych jednostkach są również wygodne koja dla wędkarzy - gdzie można poleżeć i przeczekać 1,5 godzinną drogę na łowisko. Chyba w ofercie wszystkich jednostek w cenie rejsu mamy czyszczenie ryb ( bez filetowania - dodatkowo płatne) i co za tym idzie skrzynki na wyjęte zdobycze. Prawie zawsze podczas rejsu (chyba że szyper to nowicjusz) atmosfera jest rewelacyjna. Zaraz po wejściu na pokład spotykamy naszą wędkarska brać - tam zawsze wszyscy są jak jedna rodzina.
To chyba tyle teoretycznych rozważań na temat BAŁTYCKIEGO WĘDKARTWA MORSKIEGO. Teraz czas na Was. Poczytajcie opinie, wybierzcie jednostkę, skrzyknijcie ekipę, skompletujcie sprzęt i w drogę. No koniec moja prywatna drobna rada :
Nie przesadzajcie z alkoholem - wiem że miłe towarzystwo i wspaniała atmosfera sprzyja delektowaniu się naszymi narodowymi trunkami, jednakże może się to skończyć bardzo źle.
Lepiej delektować się wędkowaniem niż z małego bulaju w przerwach kiedy obejmuje się toaletę oglądać jak robią to koledzy.
Możecie mi wierzyć - nic tak nie smakuje jak ciepły, smażony, dobrze przyprawiony dorsz i szklanka dobrego piwa. Teraz, teoretycznie byliście już na rybach - czas na praktykę -
Zapraszam i życzę połamania.
W wielkim wędkarskim szacunkiem
Jonnywalker1

Podobał Ci się ten artykuł? Oceń na TAK lub NIE.    Głosuj na tak   2   Głosuj na nie



Liczba komentarzy: 0

czwartek, 26 maja 2011

Szwedzkie szczupaki


Tåkern - ekskluzywne łowisko szczupaków Miło nam zakomunikować, że w naszej ofercie zadebiutuje wkrótce nowe, fantastyczne łowsko szczupaków. Jest nim szwedzkie jezioro Tåkern, zlokalizowane w regionie Östergötland, nieopodal wielkiego "śródlądowego morza" czyli jeziora Wetter. Tåkern to bardzo płytki zbiornik (prawie na całej powierzchni jego głębokość nie przekracza metra), okolony gigantycznymi trzcinowiskami, co jest w Szwecji sporą rzadkością. Na całym obszarze Tåkern jest rezerwatem ptactwa wodnego. Przyjezdni wędkarze dotąd nie łowili tam ryb, a miejscowi, czyli właściciele okolicznych gruntów, czynili to bardzo, bardzo rzadko. Można powiedzieć, że akwen jest nietknięty od kilkuset lat, co czyni go ewenementem na skalę europejską.
Nasz wyjazd studyjny w maju br., w którym uczestniczył redaktor Wędkarskiego Świata Jacek Kolendowicz, a także ekipa filmowa przygotowująca między innymi materiał do emisji w telewizji Polsat, potwierdził wyjątkowość jeziora Tåkern. Padła niespotykana ilość szczupaków, które brały niemal wszędzie - zarówno na spinning, jak i na sztuczną muchę. Ataki ryb były niezwykle agresywne, co jest dowodem, że nie znają żadnych sztucznych przynęt i nic nie wiedzą o wędkarzach. Ponadto złowiliśmy na spinning kilkanaście wzdręg większych od rekordu Polski i sporo grubych okoni. Widzieliśmy też w wodzie olbrzymią ilość wielkich linów, których masa oscylowała w granicach 3-4 kilogramów! Pływały bez lęku obok naszych łodzi niczym karpie w warszawskich łazienkach. Niedługo będą Państwo mogli zapewne przeczytać reportaż z wyprawy na łamach Wędkarskiego Świata, a także obejrzeć krótki film na kanale Polsat Play. Zapewniamy, że warto! Jeszcze bardziej warto osobiście wybrać się nad Tåkern, uprzedzamy jednak uczciwie, że cena produktu będzie znacznie wyższa niż przeciętne ceny innych szczupakowych wypraw do Szwecji. Taka jest wola gospodarza - notabene szwedzkiego arystokraty, któremu zależy na utrzymaniu całkowicie dzikiego i ekskluzywnego charakteru jeziora. Planuje on przyjmowanie w roku jedynie 4-6 grup wędkarzy na tygodniowe pobyty. Jednak być może opłaci się odłożyć tym razem na wędkarski urlop większą sumę pieniędzy, aby przeżyć coś naprawdę wyjątkowego. Nie ma chyba bowiem w Europie lepszego łowiska szczupaków. Osoby zainteresowane tym jeziorem prosimy o kontakt mailowy lub telefoniczny, a póki co zapraszamy do obejrzenie kilkunastu zdjęć z jeziora!
Zobacz galerię z wyprawy >>>
[24.05.2011]

Historie wędkarskie

Zacznę najświeższą ze swoich

Wraz ze swoim kompanem wędkarskich przygód postanowiliśmy wybrać się na ( jeziorowego ) sandacza było to jakoś na początku listopada aura dość znośna lekki przymrozek. Przed uzbrojeniem swojego zestawu sandaczowego coś mnie tkneło by spróbować ostatni raz pobawić się z białą rybą i wszystko było by normalnie gdyby nie to że w moim koszyczku zanętowym znalazła się dość nieświeża zanęta ( całkowicie zakiśnięta zapach padający z zapomnianego wiaderka przypominał fermentujące wino ) na takie winko brały jak oszalałe karpie oraz pokaźne leszcze i to znacznie lepiej niż w pełni sezonu co wy na to.Szymon Kowalski edytował(a) ten post dnia 01.03.10 o godzinie 22:11

Moje wędkarskie początki

Miałem 7 lat (blisko 60 lat temu), gdy sasiad mój, ojciec mojego o rok młodszego Kolegi, za zgodą moich rodziców zaproponował mi wyprawę na ryby na staw zwany Oborami w okolicy Kwidzyna. Wykonał mi  wędkę składającą się z: kija leszczynowego(długości jak dobrze pamiętam  około 3 m), żyłki grubości 0,3 mm, spławika wykonanego z pióra gęsiego, kawałka ołowiu i oczywiście haczyka rozmiaru 12. Przynętą było zrobione przez sąsiada ciasto z kaszy mannej. Z wyprawy tej utrwaliły mi się dwa zdarzenia. Pierwsze to zahaczenie o pobliskie gałęzie zestawu już przy pierwszym zarzuceniu. Drugie to złowiona płotka i emocje z tym zwiazane. Oczywiście by mogło dojść do tego drugiego zdarzenia musiałem odczepić zestaw z gałęzi. Dzis po prostu zerwałbym przypon i założył drugi. Wtedy nie mogłem sobie na to pozwolić , gdyż zdobycie haczyka nie było taką prostą sprawą. Sąsiad nie dałby mi nowego , gdyż sam miał ich jak na lekarstwo. Musiałem więc rozebrać się i wejść do wody by odczepić zestaw z gałęzi. Spłoszyłem przy okazji ryby nie tyle sobie co sąsiadowi, który jednak nie gniewał się zbytnio wiedząc, że przecież to moja pierwsza wyprawa. Upłynęło kilkanaście minut i ryby wróciły na łowisko najpierw sąsiada a następnie na moje. Pamiętam jak byłoby to dziś, ile razy próbowałem zaciąć biorącą płotkę. Niestety miałem z tym problemy. Byłem jednak wytrwały i po pewnym czasie udało mi się wreszcie zaciąć płotkę. Nie była ona duża. Miała około 15 cm jednak emocje z jej niezdarnym holowaniem, jej szarpanie i walkę o wyzwolenie się z haczyka czuję w dłoniach i mojej głowie do dziś. To ta płotka spowodowała, że zacząłem przygodę z wędkarstwem która trwa do dziś. To ta płotka ukształtowała mnie wędkarsko pozwalając mi uprawiać to hobby przez blisko 60 lat. To ta płotka uczyniła ze mnie wędkarza pracującego społecznie do dnia dzisiejszego na rzecz rozwoju wędkarstwa kolejno w Kole PZW w Kwidzynie, w Okręgu PZW Elbląg, w Głównej Komisji Rewizyjnej PZW w Warszawie i wreszcie w założonej przeze mnie( w 1990 r.) wraz z grupą moich Kolegów, pierwszej w kraju niezależnej od PZW organizacji wędkarskiej (Niezależne Towarzystwo Wędkarskie w Kwidzynie) a w 2001 roku , po powstaniu innych tego typu organizacji wędkarskich w kraju
w Krajowej Federacji Towarzystw Wędkarskich z siedzibą w Kwidzynie. O mojej dalszej drodze wędkarskiej (tej po złowieniu pierwszej płotki) napisze niebawem. Dziś natomiast zachęcam moich Kolegów Wędkarzy i nie tylko wędkarzy do podzielenia się swoimi wrażeniami z uprawiania tego pięknego i pożytecznego hobby.
Pozdrawiam
Wędkarz